piątek, 6 lutego 2015

Po cholerę mi ten blog?

Po co ci ten blog? Musisz tak marnować czas? Jak zwykle, blog jest najważniejszy! Masz coś z tego? Czy ktoś to w ogóle czyta? Oprócz braku sił i weny twórczej czy deficytu ciekawych tematów codziennie spotykam się z takimi jak te, pytaniami. Gdy piszę coś od serca odpowiadam, że czasami człowiek musi, inaczej się udusi. Gdy sprawa dotyczy polityki mówię, że przecież każdy szanujący się polityk oprócz swojej partii, spotkań, wywiadów prowadzi też swojego bloga. Faktem jest, że najczęściej tę publicystyczną robotę "odwala" za polityka jakiś asystent ale mój blog dzięki temu że piszę go sam jest autentyczny jak żaden inny. I tak codziennie, grochem o ścianę... A zaczęło się tak niewinnie. Tak, samo się zaczęło. Wcześniej byłem aktywnym komentatorem lokalnych i ogólnopolskich portali informacyjnych, wywołując poruszenie, kontrowersje i czasami dyskusję w komentarzach. Od czasu do czasu wrzuciłem tu i ówdzie jakiś wierszyk... Wszystko to spowodowało, że zostałem obdarzony silnymi uczuciami wielu czytelników, choć nie zawsze były to uczucia pozytywne. Poza tym jeden z byłych już redaktorów lokalnego portalu informacyjnego "ochrzcił" mnie "gwiazdorem internetowych komentarzy" o co wcale nie zabiegałem. Nie o sławę mi bowiem chodzi ale o to by podzielić się z innymi moim punktem widzenia. Myślę, że całkiem nieźle opanowałem sztukę przekonywania za pomocą merytorycznych argumentów, co nie zawsze znajduje uznanie, szczególnie wśród tych, którym argumentów brakuje. Największy problem mam z przekonaniem do tego bloga współwłaścicielki laptopa, z jednoczesnym udowodnieniem jej, że blogger to też człowiek, który kocha, szanuje i próbuje się dostosować do naprawdę trudnych warunków do pisania. Ale o tym za chwilę. Tego bloga założył mi Kuba, przekonując mnie bym pisał nie tylko o polityce ale też o sobie, o swoim życiu, o radościach, troskach, sukcesach i porażkach. Opowieści dziwnej treści, komentarze bez cenzury, wierszyki, cytaty, opinie, zdjęcia... Byłoby świetnie gdyby ktoś to zechciał czytać a z tym bywało różnie. Mój dobry znajomy założył bloga i pisał na nim mądre rzeczy, zwracając się w swych tekstach do swojego psa, Lakiego. Niestety, jego Laki zwraca uwagę na człowieka tylko wtedy, gdy ma szansę dostać coś do jedzenia a poza nim i mną nie było zbyt wielu czytelników. Na szczęście pan Józef pisze felietony na oswiecimonline.pl, więc na szczęście można jeszcze cieszyć się lekkością pióra i ciężarem faktów przytaczanych przez niego. A wiedzę ma facet, że ho ho! Dzięki niemu polubiłem historię i zapragnąłem zgłębiać historię Oświęcimia. Nie uwierzycie jaka jest ciekawa! Kilkanaście lat temu przyjechałem do tego miasta i wciąż się go uczę. Ciągle poznaję nowych ludzi, nowe fakty, odkrywam nowe, ciekawe miejsca i jestem świadkiem wielu wydarzeń. Byłoby szkoda zachować wszystko to tylko dla siebie. Tym bardziej, że publikuję jedynie na moim blogu. A więc piszę, zmagając się z najróżniejszymi trudnościami. Robię to dla garstki stałych czytelników, którym chce się jeszcze czytać moje wypociny, czasami cytując je tu i ówdzie. Staram się organizować czas by nie zaniedbywać rodziny ani obowiązków. Dlatego piszę albo wtedy gdy już wszyscy śpią albo wtedy gdy śpią jeszcze. Doceń to, proszę i wyślij choć jednego esemesa. Rekordzista wysłał aż trzy (Bóg zapłać Wiesiu). Tylko tak pomożesz mi dowieść, że czytanie tego bloga sprawia komukolwiek przyjemność a to moje pisanie ma jakikolwiek sens...





4 komentarze:

  1. Witam Panie Marku, zagłosuję na ten blog. Myślę, że nie musi Pan codziennie pisać artykułów, wystarczą trzy w tygodniu - nie będzie Pan zarywał nocy, sen jest bardzo ważny w życiu i będzie miał Pan więcej czasu dla swojej rodziny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miłe słowa i za opinię na temat częstotliwości mojego pisania, choć niestety, nie wiem komu...

    Pozdrawiam serdecznie (kimkolwiek jesteś) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Marku, trochę te Pana artykuły są za długie, pewnie dużo czasu pochłania Panu ich pisanie, zajmij się Pan bardziej swoja rodziną i obowiązkami domowymi!

    OdpowiedzUsuń