Będąc w trakcie pisania tekstu na temat "włazidupstwa" polskich władz i mediów publicznych wobec kleru natknąłem się na gotowy artykuł, znacznie lepszy niż ten, który miałem "na końcu języka". Postanowiłem więc zacytować go w całości, kłaniając się przy tym nisko autorowi - p. Adamowi Ciochowi z tygodnika Faktycznie. Naprawdę, lepiej bym tego nie ujął. Zresztą, zobaczcie sami:
"PiS uwielbia mówić o suwerenności i walce o wolność, a im więcej o tym mówi, tym energiczniej macha białą flagą kapitulacji.
Zdarzyło się to w samym środku wizyty Franciszka w Polsce, gdy niemal wszystkie polskie media - od "narodowych" po "demokratyczne" - śpiewały ckliwą pieśń pochwalną ku czci papieża. W jednej z debat zabrał głos Artur Dmochowski, prezes Polskiej Agencji Prasowej, dziennikarz wywodzący się z "Gazety Polskiej", czyli z samej duszy PiS. Ogłosił mianowicie, że "media głównego nurtu powinny oddawać katolicki punkt widzenia". I bynajmniej nie chodzi tylko o to, aby w najważniejszych mediach (a więc tylko państwowych, czyli pisowskich!) pojawiali się katoliccy duchowni. Dmochowski wyznaje, że "chodzi o coś głębszego, o to, aby był zachowany katolicki punkt widzenia na rzeczywistość polityczną, społeczną i gospodarczą". Innymi słowy dawny postulat przedwojennych faszystów - budowa totalitarnego Katolickiego Państwa Narodu Polskiego - miałby zostać zrealizowany przez PiS co najmniej w sferze ideologii i mediów. Niekatolicki punkt widzenia, czyli np. świecki, miałby zostać usunięty z mediów głównego nurtu. W mediach dawniej publicznych a obecnie "narodowych", nie będzie to trudne - po prostu wyrzuci się z pracy resztkę niezależnych dziennikarzy. Ale nie wiemy, jak ten program miałby zostać osiągnięty w mediach prywatnych. PiS wyśle do redakcji kościelnych kuratorów? Powstałby nowy rodzaj cenzury? A może media niepaństwowe, czyli niepisowskie, będą musiały po prostu zniknąć?
Nietrudno zauważyć, że ta deklaracja totalnego podporządkowania się szefa Państwowej Agencji Prasowej Kościołowi katolickiemu jest czymś nie tylko bezprecedensowym w ostatnich latach, ale taż czymś niezwykłym w Europie i świecie. Chyba nigdzie poza Watykanem nikt nie składa podobnych wyznań wiary papiestwu. Przypomina mi to dawne hasła, że "program partii jest programem narodu", skoro realizowanie doktryny Kościoła jest zadaniem mediów. Biskupi są zatem czymś w rodzaju Komitetu Centralnego pisowskiej Polski. A to dopiero suwerenność z niepodległością!
Ale czego się spodziewać po rządzie, który domaga się zbudowania w Polsce baz obcych wojsk? I to z energią nieobserwowaną u nas od czasów rządów Bieruta, który instalował bazy radzieckie w PRL. Bo nawet jego następcy, tacy jak nienawidzący ZSRR Władysław Gomułka - traktowali Armię Czerwoną w Polsce jak zło konieczne. Nie minęło 25 lat od pożegnania "sołdatów", a Macierewicz chce nam sprowadzić nowe nieszczęście, i to pod płaszczykiem "obrony niepodległości". Śmiesznie i strasznie!
A propos Macierewicza. To dumny minister obrony narodowej , który... na klęczkach adorował niedawno lidera obcego państwa. NIe lepsi byli pozostali pisowscy notable, z premierem i prezydentem na czele. Premier Szydło zeszłą tak nisko, że bałem się, iż zabłądzi pod papieską sukienką. I wszystko to robiła elita partii, która nie przestaje mówić o godności, dumie i suwerenności narodowej. Jakie to żałosne i pozbawione jakiegokolwiek znaczenia.
Kiedy mówię o słowach cytowanych na początku tego tekstu - o obowiązującym, jednym punkcie odniesienia, czyli doktrynie katolickiej - to zaczynam rozumieć, że ta skandaliczna wypowiedź jest w rzeczywistości głęboko osadzona w praktyce mediów głównego nurtu. Od ćwierćwiecza te media zachowują się w wielu sytuacjach tak, jakby katolicyzm był ich jedynym horyzontem. Nie przez przypadek za życia wyniesiono na ołtarze w Polsce Jana Pawła II. Odbyło się to przy ślepym aplauzie niemal wszystkich mediów i sprawnym sławieniu wszelkiej krytyki.
Ta atmosfera unosi sie nad Polską stale i dlatego deklaracje PiSi takich ludzi jak Dmochowski nie budzą niemal komentarzy ani krytyki. Od czasu do czasu - jak podczas wizyt papieskich - wytwarzana jest na dodatek dusząca mgła religijnej histerii, która udziela się wszystkim. Na moim profilu facebookowym byłem napominany, m.in. przez pewnego ewangelika (sic!), abym nie krytykował całowania papieża po rękach, bo to jest tylko całowanie w pierścieńi jakoby nie to nic wspólnego z feudalną podległością. Inny znajomy - agnostyk tym razem - dowodził, że klękanie przed papieżem to taki piękny, godny podziwu i uszanowania "lokalny zwyczaj". O tak! Różne bywają "lokalne zwyczaje" religijne. Obyśmy nie doczekali starej, pobożnej tradycji grzania sie przy ogniu stosów, na których będą płonąć na przykład ewangelicy i agnostycy..."
Polecam lekturę pozostałych artykułów tego tygodnika.