Jeden z najbardziej twardogłowych członków polskiego episkopatu, abp. Józef Michalik napisał do papieża list z prośbą o zwolnienie go z posługi biskupiej, którą pełni od 1993 roku. Swą prośbę motywuje potrzebą odpoczynku. Tak to już w katolickim kościele jest, że na emeryturę może przejść nie tylko sam papież ale i kapłani. Przy czym termin odejścia na emeryturę poszczególnych kapłanów jest zupełnie umowny, choć zgodnie z prawem kanonicznym wiek emerytalny dla biskupów to 75 lat. Wcześniejsze przejście na emeryturę kapłana nie zależy nawet nie od tego ile zdążył "przeskrobać" w czasie swej kapłańskiej kariery lecz od tego, na ile wyprowadziło to z równowagi jego przełożonych. Niektórzy kapłani mimo młodego wieku już korzystają z łaski bycia emerytowanym księdzem. Tymczasem w/w arcypasterz, słynący m.in. z żarliwej obrony księdza pedofila z Tylawy, zgnojenia policjanta, który śmiał go ukarać mandatem drogowym czy procesami z feministkami, które ustawicznie obrażał, musi pocić się w swej fluorescencyjnej czapeczce do kwietnia 2016. Teoretycznie dopiero wtedy zgodnie z obowiązującym prawem mógłby on zacząć zażywać rozkoszy bycia arcybiskupem seniorem lub puchnąć z dumy na myśl o tym, że sam papież poprosił go o to, by nadal pełnił on swą posługę jeszcze przez jakiś czas. Teoretycznie...
Dokładnie nie wiadomo dlaczego JE metropolita przemyski arcybiskup Józef Michalik chciałby już teraz "odpocząć" od pełnienia tak zaszczytnej, intratnej i mało pracochłonnej funkcji. Biorąc pod uwagę dotychczasowe "dokonania" Jego Eminencji wolałbym chyba nie wiedzieć...
Z drugiej strony to całkiem ciekawa perspektywa bycia arcybiskupem seniorem, która zarówno niczego nie wyklucza (kanclerz kurii przemyskiej informuje, że "na miarę swoich sił abp. Józef Michalik w dalszym ciągu będzie uczestniczył w życiu Kościoła oraz w życiu społecznym i religijnym") jak i sprawia, że podobnie jak biskup senior Dydycz, Pacyfikiem (głupoty - przyp. M.N.) zwany, będzie mógł nadal publicznie głosić swe brednie, unikając jakiejkolwiek odpowiedzialności ze strony dotychczasowych przełożonych. Poza tym, jak pokazuje przykład innego byłego już arcybiskupa Damiana Zimonia, chatka emerytowanego arcyfioleta wcale nie musi być ciasna i licha, niczym betlejemska stajenka...