„Myślałam, że gorzej już być nie
może, że po ostatnich obradach Sejmu, który uchwalił ustawę o leczeniu
niepłodności będzie już tylko lepiej. W tym kraju niestety jest wszystko
możliwe. Wstyd mi za Polskę i za jej przedstawicieli. To co się w tej
chwili dzieje jest nie do przyjęcia i nie do pomyślenia. Jak można
odmawiać ludziom prawa do leczenia, jak można zupełnie bezkarnie obrażać
tyle osób, jak można wypowiadać się na tematy, o których nie ma się
żadnego pojęcia?
Coś we mnie pękło. Nie mogę już
dłużej siedzieć bezczynnie i przysłuchiwać się tym wszystkim kłamstwom.
Pozwalać na obrażanie mnie i mojej rodziny. Czy wszyscy bogobojni
obrońcy nienarodzonego życia wiedzą jaką krzywdę wyrządzają nam-
dzieciom poczętym pozaustrojowo, naszym rodzicom, wreszcie - naszym
dzieciom?
Nie jestem połamana, nie mam na czole
bruzdy, nie cierpię na małogłowie, w dodatku mam dwie wspaniałe córki
poczęte w sposób naturalny. Dlaczego wyżej wymienione kłamstwa są
upowszechniane? Dlaczego na głównych stronach popularnych serwisów
internetowych publikuje się list Episkopatu skierowany do Senatorów, a
nie publikuje się listów specjalistów zajmujących się leczeniem
niepłodności, czy samych dzieci urodzonych dzięki tej metodzie - np.
Agnieszki Ziółkowskiej? To wprowadzenie społeczeństwa w błąd.
Co ksiądz może wiedzieć o tym, co
czują ludzie starający się nawet po kilkanaście lat o dziecko o tym jak
wielkie jest ich cierpienie? Jakim prawem odmawia się tym ludziom
szczęścia jakim jest dziecko?
Od wczesnego dzieciństwa wiedziałam,
że jestem poczęta pozaustrojowo. Traktowałam to jako coś zupełnie
normalnego. Rodzice bardzo mnie kochali. Byłam wychowana w wierze
katolickiej. Brałam czynny udział w życiu Kościoła. Przeżyłam ogromny
szok, kiedy w okresie dojrzewania dotarły do mnie wypowiedzi, że jestem
owocem ogromnego grzechu, że nie powinno mnie być na tym świecie.
Wszystkie swoje porażki traktowałam jako karę od Boga, czułam się
gorsza, czułam, że Bóg nie chce żebym żyła! Myślę, że nie ja jedna
mogłam przeżywać takie rozterki. Wrażliwe dzieci, również te wychowywane
w wierze katolickiej z takimi właśnie problemami zmagają się codziennie
A my wcale nie jesteśmy gorsze! Niczym się nie różnimy i w
przeciwieństwie do niektórych możemy powiedzieć z całą pewnością, że
jesteśmy wyczekani i bardzo kochani!
To nie my jesteśmy źli. Źli są
wszyscy którzy zabraniają nam żyć, a zwłaszcza politycy o skrajnych i
niebezpiecznych poglądach, bezrefleksyjni przedstawiciele Kościoła
Katolickiego oraz wszyscy, którzy robią z nas potwory i najchętniej by
się wszystkich pozbyli.
To nie metoda zapłodnienia sprawia,
że dzieci „z in vitro” mogą zmagać się z problemami emocjonalnymi. To
Kościół Katolicki oraz wszyscy jego poplecznicy, którzy nas stygmatyzują
i odsuwają od społeczeństwa. Nie wiem, kto przez nich przemawia, ale z
pewnością nie jest to Bóg! Bóg nie używa mowy nienawiści i z pewnością
nie chce, żeby 5 milionów dzieci, które przyszły na świat dzięki in
vitro cierpiało. To nie jest religia- to jest fanatyzm. Ludzie mają
wolną wolę! Nikt ich nie zmusza do leczenia - jeśli komuś ta metoda nie
odpowiada, niech z niej nie korzysta. Nikt natomiast nie ma prawa do
tego, by odmówić leczenia osobom, które go potrzebują. Z całego serca
dziękuję moim rodzicom i lekarzom za życie. Za lata starań, walki i
wiarę, że się uda.
Żyję. Mam się dobrze, tylko w Polsce mi źle! Czas chyba pakować torby i uciekać do cywilizowanego świata…
Magdalena Kołodziej. Pierwsza Polka urodzona 28 lat temu w Białymstoku dzięki metodzie in vitro”