Niejeden z was zapyta pewnie co ma jedno z drugiem wspólnego? Otóż, moim zdaniem ma.
Postaram się więc wyjaśnić związek tych dwóch pojęć, gdyż oba od jakiegoś czasu nie dają mi spokoju.
Pedofilia, najprościej mówiąc, to pociąg seksualny do dzieci. Obrzydliwy, chory, rodzący katastrofalne i nieodwracalne skutki w psychice skrzywdzonych dzieci. Faktem jest, że we wszystkich grupach zawodowych i społecznych zdarzają się pedofile. Niestety, w grupie społecznej, która nie wiedzieć czemu ma ustawowy zakaz zawierania małżeństw i pożycia (pozamałżeńskiego także), nie tylko zdarzają się przypadki "olewania" tego zakazu w postaci związków osób duchownych z kobietami (i nie tylko). Niestety, ci gorliwsi nie chcą / nie mogą / boją się na kobietę spojrzeć. Ostają się im więc jedynie ministranci, lektorzy, dzieci pozbawione opieki rodzicielskiej, dziecięce prostytutki oraz starannie wybrane dzieci z grup uczęszczających na katechezę czy też inne na zajęcia religijne.
Należy wyraźnie podkreślić, że nie wszyscy, ale...
Nie zajmowałem się tematem pedofilii księży, gdyż na szczęście nie miałem z tym do czynienia osobiście. Co rusz wypływają na światło dzienne rewelacje, które są jedynie "czubkiem wierzchołka góry lodowej". Tymczasem kościelni hierarchowie zgodnie zaprzeczają do czasu uprawomocnienia się wyroku skazującego, po czym ewentualnie sugerują, że mamy do czynienia z tzw. czarną owcą, ot - jedną na milion. Dziś powszechnie wiadomo, że prawda jest zupełnie inna - skala pedofilii w Kościele Katolickim w Polsce jest katastrofalnie duża.
Co na to wierni? Jedni, rozmodleni do granic, zdają się tego nie zauważać. Pozostali - wolą nie widzieć. Bo jakże to. Przecież to ksiądz. A wiadomo, ksiądz też człowiek to i wypić musi i zabawić się także. W końcu ma misję od samego pana Boga, więc my - ziemski proch i pył, nie śmiemy (nie mamy prawa?!) Jego Świątobliwości pouczać. W końcu jest coraz większa grupa ludzi, którzy zwyczajnie brzydzą się pedofilami w sukienkach, alkoholikami w sukienkach oraz kapłanami prowadzącymi podwójne życie. Ci natomiast coraz częściej zastanawiają się czy i jak wypisać się z tego towarzystwa. Nie ukrywam, że ja także. Niestety, większość z tych ludzi w imię fałszywie rozumianej poprawności nie zrobi niczego. Co prawda nie będzie chodzić do kościoła, na nauki moralne duchownych będzie reagować uśmieszkiem politowania, pozostając jednak formalnie w grupie, którą brzydzą się nawet więźniowie. Każdy, kto miał okazję posłuchać opowieści spod celi wie, że pedofile nawet nie jedzą z pozostałymi przy jednym stole. Mowy nie ma! Można zaryzykować stwierdzenie że zwierzęta są przez więźniów postrzegane i traktowane lepiej niż przestępcy seksualni.
Większość z wolno chodzących po ziemi i brzydzących się pedofilią widząc takiego osobnika w koloratce zdaje się przyjmować przynajmniej w części retorykę "moherów". No bo to też człowiek, kapłan, zagubił się, każdy ma prawo do błędów albo "...no był nawalony jak świnia na pasterce", "...wybudował każdemu ze swoich dzieci dom", "...nawet nie kryje się ze swoją kochanką" ale ta "tradycja narodowa", "spuścizna Jana Pawła II", "dziedzictwo Chrystusowe" nie tylko nie pozwala nie pójść w czasie świąt do kościoła ale też nie pozwala zaprzestać chrzczenia swoich dzieci, odprawiania w kościele roczków, rocznic ślubu czy zamawiania mszy za zmarłych, skoro "przecież wszyscy zamawiają".
Przykro mi więc, że Cię zawstydzę drogi czytelniku, ale uważam, że ludzie w "pierdlu" mają lepsze zasady moralne niż Ty.
Być może dlatego że mają w nosie to co ludzie na ich temat powiedzą. Zresztą, czy to takie ważne? Już dziś uczestnicy pielgrzymek często są postrzegani jak biorący udział w misji kosmicznej a tzw. "obrońcy życia poczętego" - zdolni nawet do skazania kobiety na śmierć, byleby tylko urodziła dziecko (w przypadku chorób, które stawiają przed dramatycznym wyborem: życie matki albo życie dziecka) - jako barbarzyńcy, którym zależy jedynie na doprowadzeniu do aktu urodzenia dziecka za wszelką cenę, a to co stanie się później z dzieckiem i z matką nie jest już dla nich takie istotne. Panuje nawet powszechne oburzenie, jeśli który po pijaku skasuje latarnię lub - nie daj Boże - człowieka. Wtedy zewsząd słychać: "powiesić!", "rozstrzelać", "z pierdla nie wypuszczać"... No, chyba że to ksiądz...
Z pedofilią wśród duchownych jest, niestety, podobnie, co zresztą jest skwapliwie wykorzystywane przez zwierzchników takich delikwentów. A że "niedaleko pada jabłko od jabłoni" to mamy niekończącą, zdawałoby się, opowieść, która jest znacznie bardziej odrażająca i przykra niż sceny z filmu "Pod mocnym aniołem" (polecam).
Można tę niesmaczną historię przerwać, zakończyć. Tym bardziej, że nas nie pytał o zdanie zapisując nas do grona tzw. dzieci Bożych. Jeśli więc zostałeś za młodu ochrzczony wciąż pozostajesz w tym gronie wraz z tymi, którzy te dzieci na swój sposób, "kochają".
Jedynym rozwiązaniem jest...
Apostazja. Z gr. ἀποστασία – odstąpienie, bunt; z ἀπό (apo) – od, στάσις (stasis) – postawa, pozycja) – porzucenie wiary religijnej. W pierwotnym znaczeniu – całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej; termin został również adaptowany do ogólnych pojęć religioznawczych oraz wykorzystywany przez religie i wyznania niechrześcijańskie
Współcześnie apostazja rozumiana jest jako świadome, dobrowolne, publiczne wyrzeczenie się kontaktu z Kościołem. "Tym" Kościołem.
Czyż więc zawiłe i żenujące tłumaczenia ks. Federico Lombardi, Rzecznika Stolicy Apostolskiej w sprawie miażdżącego raportu ONZ (pisałem o tym wcześniej), "święte" oburzenie ks. Klocha, rzecznika Konferencji Episkopatu Polski na wieść, że tzw. ideologia gender mogła powstać jedynie po to by przykryć skandale pedofilskie w Kościele, czy słynny "seks-deprawator" a raczej maniak seksualny, nie znający zasady działania silnika tłokowego (patrz jego: "tłok poruszający się w rurze wydechowej") nie są dla was przekonywujące?
Dla mnie są. Poczekam jednak na oficjalną odpowiedź (i konkretne działania) Watykanu w sprawie wydalenia pedofili z szeregów KK.
Jeśli takowych nie będzie - sam z nich wystąpię.
Tak mi dopomóż Bóg!
PS.
Nie zamierzam jednak czekać wiecznie. Terminem ostatecznym będzie wyświęcenie bł. Jana Pawła II - przyjaciela Marciela Maciala Degollado. Jestem w stanie zrozumieć, że Papież był stary, chory i nieświadom ogromu zła, jakie miało i wciąż ma miejsce w Kościele Katolickim (W przypadku kard. Stanisława Dziwisza już nie).
Skoro jednak Papież Franciszek deklaruje chęć oczyszczenia Kościoła to z nadzieją będę wyczekiwał wymiernych efektów tych deklaracji.
Jeśli jednak w dniu uroczystości ogłoszenia bł. Jana Pawła II świętym tych efektów nie będzie i nadal przy Pańskim stole zasiadać będą powszechnie znani pedofile, ciągle ukrywani przez swoich zwierzchników - mnie przy tym stole nie będzie.
Na deser komiks, choć wcale nie śmieszny:
- "Bracie Marcialu! Widzę że gorąco tam u was, w Meksyku.
To chyba ma wpływ na wasze libido?"
- "Och... Wasza Świątobliwość nawet nie wie, jaki!"
Gdyby tylko "Lolek" potrafił obsługiwać internet...
http://vod.pl/legion-chrystusa-skandal-w-watykanie,143389,w.html
Gdyby tylko "Lolek" potrafił obsługiwać internet...
http://vod.pl/legion-chrystusa-skandal-w-watykanie,143389,w.html