Dwanaście lat temu Pan Edward dostał miejski przydział w domu przy ul. Piłsudskiego w Zakopanem. - Na początku było fajnie. Było pięknie wyremontowane mieszkanie. Mieszkałem tam z matką i bratem - opowiada 67-latek. W 2009 roku okazało się jednak, że budynek sądownie odzyskało Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia z Warszawy. W latach 50. zgromadzenie otrzymało nieruchomość od właścicielki, którą się siostry opiekowały. Za PRL państwo znacjonalizowało dom i zrobiło ośrodek wypoczynkowy, a po roku 90. skarb państwa przekazał go Zakopanemu. Powstały tam mieszkania komunalne. Siostry po decyzji sądu z 2009 roku od razu powiedziały, że chcą budynek, ale bez lokatorów. Planowały prowadzić tam „dzieło miłosierdzia związane z wychowaniem dziewcząt potrzebujących pomocy”. Wtedy mieszkało tam 14 rodzin. Został pan Edward i sąsiadka, która i tak rzadko się tam pojawia. Grzyb i zimno Po 2009 r. gmina zawiesiła remonty w domu. Robi tylko drobne naprawy. Michał Halaczek, naczelnik Wydziału Gospodarki Mieszkaniowej Urzędu Miasta, mówi wprost: nie będziemy inwestować w dom, który nie będzie nasz. Na dodatek zmarła matka i brat pana Edwarda. Sam zaczął podupadać na zdrowiu. Staw biodrowy ma do wymiany, w efekcie czego ledwo chodzi. Do tego chory kręgosłup i trzustkę. - Nie mogę pracować. Na przeżycie mam 462 zł emerytury. Czasami ośrodek pomocy społecznej da mi 150-200 zł zapomogi - mówi. W budynku rok temu miasto odcięło geotermię. W zamian pan Edward dostał grzejniki na prąd. Używał je przez miesiąc. Grzał pokój, gdzie śpi. - Po miesiącu przyszedł rachunek za prąd. Aż 600 zł. Nie miałem z czego zapłacić - żali się. Nowe grzejniki wyłączył. W mieszkaniu zrobiła się wilgoć. Na ścianach wyszedł grzyb. Gdy nasz reporter był u niego, za oknem temperatura oscylowała w granicach 15 stopni, w domu był ziąb. - Zimą czasami zamarza woda w kranach. Ja używam tylko małego grzejniczka olejowego w pokoju, gdzie śpię. Wchodzę pod dwie kołdry. Śpią ze mną dwa psy. Grzeją mnie - mówi. Szuka mieszkania - Zwróciłem się do miasta. Usłyszałem, że lepszego mieszkania nie dostanę, bo mam za małą emeryturę - żali się. - Szukamy mieszkania dla pana Edwarda, na które go będzie stać - mówi Halaczek. - Problem w tym, że on nie wszędzie chce iść. Zwolniło się mieszkanie socjalne przy drodze do Kuźnic. Miałby tam piec na węgiel. Byłoby ciepło. Fakt, że nie ma tam łazienki. Ale takie lokale mamy - mówi naczelnik. - Nie pójdę do Kuźnic. Stamtąd wszędzie daleko. Nie mogę chodzić, a na busa mnie nie stać - mówi góral. Na Piłsudskiego ma do Biedronki kilkadziesiąt metrów. Sytuacja jest więc patowa i nic na razie nie wskazuje na to, by się szybko zmieniła. Zgromadzenie nie interesuje się losem lokatorów. Nie udało się nam uzyskać komentarza sióstr w tej sprawie.
Więcej na: