Wiem, że na pierwszy rzut oka brzmi to wręcz nieprawdopodobnie ale jakby się nad tym chwilę zastanowić to można by napisać książkę z przykładami "mijania się z prawdą", mataczenia lub zwykłego ściemniania księży. Bynajmniej nie mam na myśli jedynie duchownych prawomocnie skazanych za różnego rodzaju przestępstwa, bo w tym przypadku pójście w zaparte jest nie tylko normą ale chyba nawet... obowiązkiem. Zupełnie jak w mafii, której członkowie za nic w świecie nie wydadzą swoich wspólników. Przykładów łgarstwa księży jest na tyle dużo, że wybrałem dla was tylko dwa najświeższe.
1. Obywatel Watykanu, ksiądz Tadeusz Isakowicz - Zaleski wykazał ostatnio zainteresowanie obronnością kraju. Pal sześć, gdyby chodziło o Watykan... Ojciec Tadeusz swą ojcowską troską objął jednak szkolenia organizowane przez polską armię - zupełnie jakby to była jego działka. Nie wiem czy ksiądz Tadeusz wykazuje jakieś ciągoty do pracy w wywiadzie ale jak się okazało na początku czerwca, publicznie podzielił się wyssanym z palca newsem, że polska armia ma rzekomo szkolić Ukraińców, i to "tych złych". Przedstawiciele MON zareagowali przytomnie i odnieśli się do "rewelacji" ks. Isakowicza - Zaleskiego, nazywając je po imieniu:
2. Ksiądz Nęcek - rzecznik prasowy Archidiecezji Krakowskiej cytowane przez Gazetę słowa kard. Dziwisza nazywa nadinterpretacją. Biorąc pod uwagę fakt, że za manipulowanie słowem "interpretacja" jego odpowiednik z Kurii Warszawsko - Praskiej stracił swego czasu pracę przyznać trzeba, że teza o nadinterpretacji słów kard. Dziwisza jest wyrazem nie tylko odwagi ale wręcz desperacji rzecznika.
Tak czy siak, od sierpnia podobno będzie lepiej. Tylko komu?