Poniżej publikuję List otwarty Łukasza Małeckiego-Tepichta do
arcybiskupa Józefa Michalika, Przewodniczącego Konferencji Episkopatu
Polski i arcybiskupa Henryka Hosera, Ordynariusza Warszawsko-Praskiego.
List dotyczy ostatnich wydarzeń związanych z przypadkami wykorzystywania
seksualnego dzieci przez księży.
Warszawa, 14 października 2013 r.
J.E. Abp Józef Michalik
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
Metropolita Przemyski
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
Metropolita Przemyski
J.E. Abp Henryk Hoser SAC
Przewodniczący Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych
Ordynariusz Warszawsko-Praski
Przewodniczący Zespołu Ekspertów KEP ds. Bioetycznych
Ordynariusz Warszawsko-Praski
LIST OTWARTY
Czcigodni Księża Arcybiskupi!
Luctus et angor
Ze smutkiem i trwogą (Por. konstytucja
Gaudium et spes, 1) przysłuchuję się bądź to indywidualnym reakcjom na
konkretne przypadki pedofilii w polskim Kościele, bądź to opiniom
generalnym na tematy tego zjawiska, wychodzącym od niektórych
przedstawicieli Kościoła.
Kapłaństwo to powołanie, a nie profesja
jak każda inna. Jakakolwiek inna interpretacja zniża majestat sakramentu
kapłaństwa do koncepcji zawodu regulowanego – do warsztatu. Urąga to
nie tylko poszczególnym kapłanom z powołaniem, ale przede wszystkim jest
sprzeniewierzeniem depozytu otrzymanego od Zbawiciela (por. J 15,16).
Mnie, jako wiernego absolutnie nie interesują statystyki. Nie interesuje
mnie w jakim zawodzie tej patologii jest więcej czy mniej. Wyrażam
przekonanie, że jakakolwiek relacja autorytetu, wpływającego na dzieci
wymaga realnego zapewnienia bezpieczeństwa zarówno dzieciom jak i
poczucia bezpieczeństwa ich rodzicom. To zapewnienie wyraża się m.in. w
prawdziwym realizowaniu zasady „zera tolerancji” dla pedofilii. Zarówno w
warstwie słów, a więc i narracji, ale i czynów, a więc i odczuwalnych
decyzji personalnych.
Wydawać by się mogło, że dawno
oczekiwane, a ostatnio podjęte decyzje Konferencji Episkopatu Polski
zamykają ten temat. Jednak nie mam takiego poczucia. Wynika to z faktu
teologicznej i prawno-kanonicznej roli biskupa ordynariusza w każdej
diecezji. Dopiero sposób mówienia o tym problemie przez biskupów, sposób
reagowania kurii i kurialistów pokaże zakres zmiany. Uchwalone
dokumenty są potrzebne i niosą nadzieję na zmianę, ale kluczową sprawą
jest zastosowanie „prawa w działaniu”.
Absolutnie niezrozumiałe jest dla mnie:
- nieprzepraszanie publiczne ofiar w Diecezji Warszawsko-Praskiej i potencjalnych ofiar w parafii na Tarchominie,
- przepraszanie jedynie za nietakt Kanclerza ww. Diecezji a nie za brak nadzoru nad podwładnymi (w tym Kanclerza),
- relatywizowanie obiektywnego zła pedofilii poprzez rozważania, na temat dzieci, którym rodzice nie zapewnili potrzeb emocjonalnych.
- nieprzepraszanie publiczne ofiar w Diecezji Warszawsko-Praskiej i potencjalnych ofiar w parafii na Tarchominie,
- przepraszanie jedynie za nietakt Kanclerza ww. Diecezji a nie za brak nadzoru nad podwładnymi (w tym Kanclerza),
- relatywizowanie obiektywnego zła pedofilii poprzez rozważania, na temat dzieci, którym rodzice nie zapewnili potrzeb emocjonalnych.
Do tego dochodzą wypowiedzi w stylu
redaktora naczelnego „Idziemy”, który nawoływanie do rezygnacji
Ordynariusza Warszawsko-Praskiego traktuje jako kolejny atak, który –
jak wcześniejsze – trzeba po prostu odeprzeć… Litości! Jako mąż, ojciec i
wierny Kościoła jestem doprawdy ostatnią osobą, która jest gotowa
atakować Kościół. Ale jestem pierwszy, który w trosce o własne i nie
tylko własne dzieci, z Ewangelią w ręku będzie pytał biskupów o sposób
realizacji zasady „zera tolerancji” dla pedofilii w Kościele.
Księże Arcybiskupie, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski!
Ze wstydem i smutkiem przeczytałem
wypowiedź Waszej Ekscelencji dotyczącą dziecka, które ” szuka miłości.
(…) I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga”.
Przyjmując wyjaśnienia przekazane później jestem skłonny uwierzyć, że
był to lapsus językowy. Zważywszy jednak, że słowa te zostały
wypowiedziane, protestuję przeciwko rozmywaniu odpowiedzialności sprawcy
odnośnie krzywdy dzieci. Nie ma takich przesłanek, nie ma takich
motywów, nie ma takich okoliczności które usprawiedliwiałyby krzywdzenie
dzieci. Gdy krzywdzicielem jest ksiądz, a więc osoba dorosła, którą
zweryfikowano na etapie seminarium i późniejszego „rozwoju kapłańskiej
kariery”, osoba która ukończyła studia magisterskie z teologii tj.
mająca pogłębioną wiedzę akademicką z zakresu etyki i wiary, najczęściej
potwierdzona egzaminem ex universa theologia, to nie ma
mowy o żadnym zmiękczaniu, czy rozmywaniu. W takiej sytuacji nie może
być mowy o jakimś wachlarzu szarości – jakimś katalogu usprawiedliwień.
Każde usprawiedliwienie takiego działania jest nie tylko zgorszeniem,
ale porzuceniem Ewangelii.
Jest oczywiste, że istnieją dzieci
zaniedbane emocjonalnie. Jest to widzialna rana, która powinna być
obszarem duszpasterskiej troski kapłanów i zaangażowania ze strony
świeckich. Jednak zaniedbania emocjonalne nie mogą być podawane jako
przyczyna zainteresowania się dziećmi przez osoby, które nie mają
kwalifikacji moralnych bądź psychicznych do sakramentu kapłaństwa! Można
nawet sądzić, że nie jest to przyczyna leżąca po stronie dzieci, ale to
pedofile wiedzą, że łatwiej im jest krzywdzić dzieci, które nie mają
oparcia w domu. Przyczyna nie leży po stronie ofiary. To sprawcy
starannie dobierają ofiary.
Księże Arcybiskupie, Ordynariuszu Warszawsko-Praski!
W kontekście reakcji opinii publicznej
na pedofila z wyrokiem na proboszczowskim urzędzie podwładny Waszej
Ekscelencji – ks. Zieliński – pisze w redagowanym przez siebie
tygodniku, że wzywanie do dymisji Waszej Ekscelencji „Wtapia się (…) w
cywilizacyjny proces budowania tzw. społeczeństwa otwartego, które nie
dopuszcza istnienia żadnych autorytetów, prawd obiektywnych i żadnych
silnych tożsamości: ani religijnych, ani narodowych, ani nawet
płciowych. A służąca temu dyktatura relatywizmu, przed którą
przestrzegał Jan Paweł II i której przejawy często odsłaniamy w naszym
tygodniku, jest nie mniej bezwzględna jak znana nam z niedawnych
doświadczeń dyktatura proletariatu”. Chyba nawet Ksiądz Biskup jest w
stanie odnaleźć przepaść pomiędzy wydźwiękiem tej wypowiedzi, a
naturalnymi emocjami budzącymi się w każdym człowieku, a rodzicu w
szczególności, który słyszy o pedofilu-proboszczu. W omawianej sytuacji
naturalnym odruchem jest poczucie żalu wobec przełożonego takiej osoby –
ordynariusza miejsca.
Ja nie wzywam Waszej Ekscelencji do
dymisji. Wzywam jednak – w imię walki z relatywizmem duchowym i z
dysonansem poznawczym, który reprezentują kolejni – po odwołanym
Kanclerzu podwładni Księdza Biskupa do konkretnych słów i czynów. Niech
te słowa i czyny przekonają rodziców w prawobrzeżnej Warszawie, że
problem pedofilii jest dla Księdza Biskupa problemem z uwagi na jego
przyczynę i istotę, a nie z uwagi na wezwania do dymisji czy szum
medialny, który w efekcie doprowadził do zmiany proboszcza na
Tarchominie. Znamy w historii wiele form ekspiacji, które również
przystają biskupowi. Ks. Zieliński pisze, że Wasza Ekscelencja
„rozpoczął proces moralnego uzdrowienia i oczyszczenia” diecezji. Bardzo
chciałbym w to wierzyć. Namacalnym znakiem tej moralnej odnowy, byłoby
nominowanie takiego redaktora tygodnika diecezjalnego, który zamiast
wsadzać przełożonego na wizerunkowe miny, byłby gotów tematem numeru
uczynić jednoznaczną ocenę moralną pedofilii w świetle zarówno
Ewangelii, jak i wytycznych Kongregacji Nauki Wiary.
Apeluję do Księdza Biskupa o
natychmiastową dymisję nie tylko każdorazowo osób będących przyczyną
zgorszenia, to jest dopuszczających się jakichkolwiek nadużyć wobec
dzieci. Wzywam do upomnienia lub dymisjonowania podwładnych, którzy
służą złej sprawie relatywizując ten problem. Doprawdy nie mogę pojąć,
jak ks. redaktor Zieliński wykoncypował, że troska o dzieci i domaganie
się realizowania watykańskiej zasady „zera tolerancji” dla pedofilii –
nawet poprzez rezygnację biskupa – służy „dyktaturze relatywizmu, przed
którą przestrzegał Jan Paweł II”.
Jak wspomniałem, nie uważam że dymisja
Księdza Biskupa byłaby rozwiązaniem problemu zgorszenia, jakiego byliśmy
(jesteśmy?) świadkami w związku z przypadkami nadużyć wobec dzieci
w tej diecezji. Czytamy dalej u księdza redaktora w obronie Księdza
Biskupa, że „trudno cokolwiek zarzucić, poza zbyt wielkim często
zaufaniem do swoich współpracowników… współpracowników, których
samodzielnie sobie przecież nie dobrał, bo wracając po 34 latach do
Polski, nie znał w ogóle księży w swojej nowej diecezji.” W tym
kontekście uważam jednak, że pozostanie każdego przełożonego na
stanowisku w związku z rażącymi błędami podwładnych ma sens tylko wtedy,
gdy idzie za tym wola radykalnego działania, w tym zadośćuczynienia
ofiarom. Jeśli są powody – a ks. Zieliński takie widzi, których
istnienie usprawiedliwia niewiedzę lub bezczynność przełożonego, to są
to te samy powody, dla których zmiany w Kurii i Diecezji powinny
obejmować nie jedno stanowisko, ale wszystkie osoby, które miały lub
mają wiedzę i świadomość zła i nie robiły z niej użytku, albo co gorsza
były współautorami tego zła. Przyczyny, o których mowa wyżej zmieniają
ocenę moralną decyzji i działań lub braku tychże Waszej Ekscelencji, ale
nie zmieniają oceny skutków, a przecież poznać nas mają po owocach –
żeśmy uczniami Chrystusa (por. Mt 7,16). Dlatego rozmywanie istoty
rzeczy nie służy Prawdzie. Rozmywanie istoty pedofilii przez podwładnych
Waszej Ekscelencji nie służy Księdzu Biskupowi.
Należę prawdopodobnie do coraz węższego –
topniejącego – kręgu osób, które mają jeszcze nadzieję, że włączenie do
grona polskich biskupów kapłana, a zarazem wytrwanego dyplomaty,
obserwatora skutków zbrodni w Rwandzie, lekarza z wykształcenia i
doświadczenia, z rodu zasłużonego dla Warszawy może dać wielkie owoce. W
szczególności – co naturalne – owoce te powinny powstawać na polu
nauczania moralnego Kościoła. Wasza Ekscelencjo! Nie sposób jednak
przemilczeć powstającego rozdźwięku pomiędzy głoszonym szacunkiem do
życia poczętego, czy szacunku do życia ludzkiego do naturalnej śmierci,
jeśli w tym samym czasie dzieci będące ofiarami, bądź jak na Tarchominie
mogące nimi zostać oraz ich rodzice dostają policzek i kolejne sygnały o
tym, że na szacunek i godne traktowanie nie zasługują.
Pytam Księdza Biskupa – czy usłyszymy od
księdza Biskupa jednoznaczną ocenę pedofilii, nie dlatego, że
zainteresował się nią TVN, ale dlatego, że jest złem w czystej postaci?
Czy dotychczasowe ofiary zostały lub zostaną przeproszone i otrzymają
kompleksową pomoc? Czy osoby z otoczenia Księdza Biskupa, które nie
dopełniły obowiązków lub rozmywają ocenę moralną problematyki pedofilii
poniosą tego służbowe konsekwencje? Jeśli na te pytania odpowiedź jest
twierdząca, to istnieje cień szansy, na wspomnianą wcześniej odnowę
moralną diecezji.
W poszukiwaniu nadziei
Wasze Ekscelencje, Czcigodni Księża Arcybiskupi,
rozpocząłem ten list odniesieniem do
Konstytucji duszpasterskiej o Kościele Współczesnym, w której czytamy,
że „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza
ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i
trwogą uczniów Chrystusowych; i nie ma nic prawdziwie ludzkiego, co nie
miałoby oddźwięku w ich sercu. Ich bowiem wspólnota składa się z ludzi,
którzy zespoleni w Chrystusie prowadzeni są przez Ducha Świętego w swym
pielgrzymowaniu do Królestwa Ojca, i przyjęli orędzie zbawienia, aby
przedstawiać je wszystkim.” Objawy smutku i trwogi widzicie Ekscelencje w
przekazie medialnym – zarówno przychylnym Kościołowi, jak i tym
atakującym Kościół. Czytacie o nich i w tym liście. Ale to właśnie
dzisiaj w Waszych rękach jest to, czy dzieci i rodzice, zarówno ofiar,
jak i tych, których nieszczęście wykorzystania ominęło będą widzieli
nadzieję, a w konsekwencji i radość. To od Waszej postawy, decyzji,
działań i słów, ale również od działań i postawy wszystkich ordynariuszy
– a więc kanonicznych przełożonych księży diecezjalnych, zależy
wiarygodność depozytu wiary. Nie sposób nawracać czy głosić zapowiedź
powtórnego przyjścia Zbawiciela, gdy w kuriach lub podległych diecezjom
mediach relatywizuje się zło wobec najsłabszych – wobec dzieci.
Z wyrazami szacunku i zapewnieniem o modlitwie,
Ł u k a s z M a ł e c k i – T e p i c h t