sobota, 28 maja 2016

Słowo na niedzielę: Ojczyznę dojną... czyli każdy pretekst jest dobry

Tuż po deklaracji kardynała Dziwisza o bezpieczeństwie lokalizacji Światowych Dni Młodzieży, która jego zdaniem jest ze wszech miar optymalna (by nie rzec: idealna), sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych wyciąga rękę po dodatkowe osiemdziesiąt milionów złotych publicznych środków na zabezpieczenie (!) i tak bezpiecznej, kościelnej imprezy. Sto milionów złotych z budżetu państwa już jest bowiem przeznaczone na jej zabezpieczenie. Taki stan rzeczy będzie trwał do czasu zakończenia ŚDM 2016. Póki impreza jeszcze nie jest przygotowana rachunek wciąż pozostaje otwarty - mimo, że W PRZYGOTOWANIA DO ŚDM 2016 WPOMPOWANO JUŻ PÓŁ MILIARDA ZŁOTYCH Z KASY PAŃSTWA. To jeszcze nic, zdają się mówić miny kościelnych hierarchów, wszak taka okazja nie zdarza się często. Święty Jan Paweł II jest już na tyle wyeksploatowanym tematem, że jego rocznica urodzin, imienin, chrztu, kanonizacji, zamachu, pierwszej komunii, śmierci czy beatyfikacji powoduje powszechne poruszenie jedynie wśród Wadowiczan, z dziećmi wadowickich szkół i przedszkoli włącznie (których udział w tego typu imprezach jest obowiązkowy). Nawet okrągła, dziesiąta rocznica śmierci tego wybitnego Polaka w kraju przeszłą bez większego echa. Święty Lolek nie otrzyma już bowiem żadnego tytułu, nie uświetni swoją osobą papieskiej wizyty czy Światowych Dni Młodzieży. Jego legenda, podobnie jak jego liczne pomniki pokrywa się patyną. Na udział w kolejnej edycji "tańca z (kościelnymi) gwiazdami" święty Lolek nie ma więc szans, tym bardziej że nie jest jedynym świętym i nie jedynym wysokim rangą hierarchą świętej pamięci. Odkurzono właśnie kard. Stefana Wyszyńskiego (rocznica śmierci). Kardynał Wyszyński jest to o tyle świeższy, bo jeszcze nie był beatyfikowany. Z pewnością więc usłyszymy jeszcze o przygotowaniach do beatyfikacji "kardynała tysiąclecia" i o publicznych wydatkach na ten cel... W kolejce czekają jeszcze inni hierarchowie, którzy obcując ze świętymi kolegami mogli się tą świętością od nich "zarazić". Póki ojczyzna dla kleru dojną jest fabryka katolickich świętych idzie pełną parą, podobnie jak fantazja organizatorów kosztownych obchodów beatyfikacji, kanonizacji oraz wszelkich innych rocznic starych i nowych świętych. Bo każdy pretekst jest dobry, by do kieszeni kleru sypały się państwowe pieniądze.

Tylko jak długo jeszcze?

poniedziałek, 23 maja 2016

Dobre bajki TVP?

W niedzielny poranek zanim zrobiłem dzieciom śniadanie, włączyłem im bajki w TVP ABC. Ta narodowa telewizja słynie z opowiadania bajek (sic!) a nie chciałem żeby się nudziły nim dostaną coś do jedzenia. Tak na marginesie, TVP ABC to chyba jedyna stacja prawie wolna od potwornych kreskówek pełnych przemocy. Jedynie koniki Pony powodują, że mój najmłodszy wybiega z pokoju z krzykiem (wiem więc kiedy to leci). Poza tym Reksio, Bolek i Lolek, Domisie, opowiadania dla dzieci itp. Robię więc śniadanie i słyszę jak leci program "Ziarno". Młody ksiądz zaprosił do studia Radosława Pazurę (brata Cezarego), który z zapałem rekolekcjonisty opowiadał dzieciom że choć zrozumieć jest trudno to wierzyć trzeba (nie wyjaśnił jednak dlaczego). Wtórował mu młody, sympatyczny ksiądz. Dzieci zdawały się rozumieć że wierzyć trzeba, jednak dla pewności podano przykład, który spowodował, że dosłownie usiadłem przed telewizorem. Przedstawiono wirtualną wycieczkę do sanktuarium w Sokółce, gdzie zdarzył się tak zwany cud. Polegał on na tym, że pewnego dnia księdzu wypadł z ręki komunikant, zaś w pobliżu nie było żadnego Dudy. Opłatek upadł więc na posadzkę. Zgodnie z kościelną procedurą włożono go do naczynia z wodą. Po jakimś czasie na powierzchni opłatka pojawił się "krwawy" ślad - taka czerwona plamka. Co prawda świeccy naukowcy dowiedli niedawno, że ta plamka jest bakterią z rodziny Serratia, która najlepsze warunki do rozwoju ma w środowisku wilgotnym (woda) i ciepłym (plebania). Prowadzący program "Ziarno" wspomniał dzieciom o zbadaniu opłatka przez dwoje "natchnionych Bogiem" naukowców w randze profesora (a la Pawłowicz). Według prowadzącego program księdza ci profesorowie stwierdzili, że na powierzchni tego komunikantu znajdują się "ślady komórek ludzkich w agonii", po czym wyjaśnił obecnym dzieciom, że najpewniej to części tkanek należących do Pana Jezusa. Gdyby Chrystus żył w obecnych czasach pomyślałbym, że podczas produkcji opłatków Jezus wsadził sobie palec do miksera, czy coś w tym rodzaju. Faktem jest, że takie makabryczne bajki opowiadane są dzieciom bez cienia wstydu!

Śniadanie zjedliśmy przy wyłączonym telewizorze.