czwartek, 12 lutego 2015

Ferie zimowe

Kochani! Do zobaczenia 27 lutego!

Wierszyk dla Hartmana

Życie w małżeństwie nie jest wcale takie proste 
Gdy inną kobietę można kochać jedynie jak siostrę
To co kiedyś było dziwne dziś jest całkiem oczywiste - 
Takie związki "kazirodcze" też bywają zajebiste ;-)

środa, 11 lutego 2015

wtorek, 10 lutego 2015

Poszukujemy chętnych do pracy w Okręgowych Komisjach Wyborczych w powiecie oświęcimskim.

Marszałek Sejmu ogłosił niedawno termin wyborów prezydenckich na 10 maja i 24 maja 2015 roku (ewentualna druga tura wyborów). Część z was zwyczajowo narzekać będzie na rzekomo sfałszowane wybory lub przynajmniej na długi czas oczekiwania na wyniki wyborów. A może by tak wziąć sprawy w swoje ręce i wziąć udział w nadchodzących wyborach "od kuchni" jako członek Okręgowej Komisji Wyborczej? Oczywiście nie za darmo. Taki członek za jeden dzień pracy otrzyma wynagrodzenie w wysokości 160 złotych na rękę a jeśli dojdzie do drugiej tury wyborów to za kolejny dzień pracy (mniej liczenia bo będzie wtedy tylko dwóch kandydatów na prezydenta) - dodatkowe 160 złotych wynagrodzenia. Razem będzie można legalnie zarobić 320 złotych w dwa majowe dni. Zapraszam do współpracy. Wcześniej jednak zamierzamy uzbierać wymaganą ilość podpisów poparcia, by móc oficjalnie zarejestrować naszego kandydata w Państwowej Komisji Wyborczej. To standardowa procedura, która dotyczy wszystkich kandydatów na kandydatów. By mogli oficjalnie kandydować muszą oni zebrać odpowiednią - całkiem sporą - ilość podpisów. Wszystkich chętnych do pomocy zarówno w komisjach jak i przy zbieraniu podpisów proszę o kontakt mailowy do 27 lutego na adres: marek_nazarowski@wp.pl 

W ostatni weekend lutego (28.02. - 01.03.) skontaktuję się ze wszystkimi zgłoszonymi osobami i każdemu z osobna udzielę szczegółowych informacji.

Parafrazując klasyka: pomożecie? ;-)

UWAGA! 
Z powodu wyjazdu, w dniach od 12.02 do 27.02. będę niedostępny pod każdym względem.

poniedziałek, 9 lutego 2015

Cytat tygodnia: Rzepliński do Watykanu!

"Nie tylko przyjęcie medalu przez prof. Rzeplińskiego, ale już samo jego przyznanie przez papieża jest skandalicznym naruszeniem polskiej suwerenności, jawnie protekcjonalnym aktem w stosunku do państwa, które potraktowane zostało jak watykańskie dominium. Skandalowi temu towarzyszy niegodziwe pozerstwo (potocznie zwane rżnięciem głupa) prezesa Trybunału Konstytucyjnego, który udaje, że nie rozumie w jaki sposób jego zachowanie rzutuje na wizerunek Trybunału jako niezawisłego sądu i organu broniącego suwerenności Rzeczpospolitej. Wstyd i hańba!"
 Prof. Jan Hartman

niedziela, 8 lutego 2015

Słowo na niedzielę: Przestańcie udawać że walczycie z pedofilią duchownych!

Od najstarszych czasów Kościół katolicki traktował pedofilię jedynie jako występek przeciwko moralności. W kodeksie kanonicznym przez wieki była ona traktowana na równi z masturbacją. Przez całe stulecia ciemny, rozmodlony lud święcie wierzył, że powołani przez samego Boga kapłani w chwili słabości (sic!) oddają się różnym ziemskim namiętnościom, czego później szczerze żałują (oczywiście dopiero wtedy, gdy nie sposób już dłużej zaprzeczać faktom). Do chwili obecnej pedofilia duchownych nie była traktowana przez Kościół jako coś szczególnie złego - ot, chwila słabości, "namiętności", zdarza się każdemu. W końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi (do czasu gdy przyjdzie przyjmować ofiary w imieniu Boga lub nauczać moralności - wtedy doskonale wiadomo kto jest "prochem i niczem" a kto bożym pomazańcem, nie podlegającym jakiejkolwiek krytyce bożych owieczek i baranków. Nie stanowiło więc żadnej różnicy, czy doszło do "własnoręcznej" namiętności czy też namiętności wykonanej młodą ręką zastraszonego ministranta. Przez wieki lud boży w milczeniu akceptował hipokryzję zepsutego do cna kleru, który co najwyżej wyraził ubolewanie, o ile został do tego zmuszony rozgłosem sprawy. Nastały jednak nowe czasy. Obecnie na całym Świecie gwałt jest gwałtem bez względu na to kim jest gwałciciel a pedofila przestępstwem, bez względu na to kto się jej dopuszcza. Dzięki współczesnym mediom o każdym przestępstwie dokonanym gdzieś na końcu Świata wiedzą wszyscy w... dziesięć minut. Media społecznościowe, komunikatory, portale informacyjne i towarzyskie, internetowe kluby zrzeszające pasjonatów danej dziedziny umożliwiają błyskawiczny kontakt a ich użytkownicy nie są wcale anonimowi. Nie trzeba nawet śledzić kliknięć przycisku "Lubię to" by móc stwierdzić kto jakie ma zainteresowania, poglądy czy w jakim towarzystwie się obraca. Analiza twardych dysków komputerów osobistych, kart pamięci itp. często nie pozostawia złudzeń organom ścigania. Zresztą, nikomu nie pozostawia wątpliwości. Te natomiast próbują tworzyć i mnożyć najwyżsi hierarchowie kościelni, z papieżem Franciszkiem na czele. Watykańczycy mają własne służby i własne metody dochodzeniowo - śledcze. Dla watykańskich śledczych twarde dowody świeckich prokuratur są niczym, dopóki nie zostaną przez nich bardzo wnikliwie przeanalizowane, co oczywiście wymaga dodatkowego czasu. Dużej ilości dodatkowego czasu... Czy fakt, że na zdjęciach będących w posiadaniu prokuratury penis kapłana znajduje się w odbycie ministranta jest dla nich wystarczającym dowodem? Nie jest! Ich kapłan przysięgał bowiem na Boga, że to nie jego penis. A może to ministrantowi wyrósł czarci ogon? Kto wie? Jedyna słuszna watykańska komisja pochylać się będzie nad takimi problemami trak długo, dopóki sprawa nie przycichnie, ewentualnie dopóki nie da się już dłużej mataczyć i zaprzeczać. Przez całe wieki tak było i niestety, tak jest nadal! Ostatnimi tego przykładami są skazany za przestępstwa seksualne ks. Wojciech G. z Dominikany, który czeka w areszcie na wyrok tylko za te przestępstwa, których dopuścił się będąc w Polsce. Przestępstwa popełnione na terenie Dominikany wciąż są badane przez watykańskich śledczych. I jeszcze długo będą, gdyż ks. Wojciech jest w miarę młody i najprawdopodobniej jeszcze długo pożyje, zaś jego dotychczasowy szef, J.E. arcybiskup Józef W. na szczęście nie bywał w Polsce z dziećmi i nie bywał i nie pstrykał sobie fotek w słynnych srebrnych legginsach... On, podobnie jak jego wysoko postawieni koledzy - wciąż może wszystkiemu zaprzeczać i zaprzecza do woli. Skutecznie. Jeśli więc fakty świadczą przeciwko niemu to tym gorzej dla faktów. To "źli ludzie" wydali na czcigodną Jego Eminencję wyrok. Złożył więc apelację. Do chwili obecnej odpowiedzi na odwołanie się abp. Józefa W. nie ma, choć miała być znana w październiku ubiegłego roku! Do czasu uprawomocnienia się wyroku (ekskomunikującego Józefa W.) ksiądz arcybiskup swobodnie porusza się po watykańskich ogrodach, otaczając miejscowe dzieci swą ojcowską - tfu! - miłością. A papież Franciszek? Oczywiście zaciekle walczy z pedofilią. Stworzył przecież komisję, która dba o to, by nikt nie zakłócał świętego spokoju księdza arcybiskupa - ani międzynarodowi śledczy, ani media, ani też pedofilska konkurencja. Bo takich fajnych dominikańskich dzieciaków, jakie miał do dyspozycji najwyższych dostojników ksiądz arcybiskup to ze świecą szukać! Wiedzą o tym najwyżsi hierarchowie Watykanu, dlatego będą łgać do skutku. Wielu z nich odwiedzało bowiem księdza arcybiskupa na Dominikanie, choć wiadomo było, ze nie można już bezkarnie wykorzystywać dzieci. Dlatego będą nadal udawać że walczą z pedofilią duchownych. Jak papież...