W ubiegłym tygodniu w Wadowicach byliśmy świadkami trzydniowych (!) obchodów 95 rocznicy urodzin świętego... trupa Jana Pawła II. Jak za starych dobrych czasów była więc odpowiednia "pompa", przepych, korki (nie tylko na drogach) i szpalery utworzone z przedszkolaków dzierżących dłoni biało - czerwone chorągiewki. Rolę solenizanta miał pełnić jego żyjący jeszcze asystent - kapciowy Dziwisz. Tutaj zdania są podzielone: Jedni twierdzą, że olał on urodziny swojego świętego przyjaciela, dzięki któremu zrobił fantastyczną karierę i jeszcze lepszy biznes. Drudzy - przeciwnie - że ten karmiony śrutą kardynał obchodził urodziny św. JPII i to tak, że nie był w stanie o własnych siłach dotrzeć do Wadowic na oficjalne uroczystości. Złośliwi twierdzą, że kapciowy nie mieści się już do limuzyny a na pace ciężarówki nie godzi się podróżować Jego Eminencji.
Tak czy siak, odbyła się huczna impreza, choć bez Dziwisza. Burmistrz Klinowski także nie miał ochoty publicznie wznosić toastów "za zdrowie" nieboszczyka. Oddelegował więc panią Całus do cmoknięcia w pierścień kogo trzeba i do godnego reprezentowania wadowickiego magistratu podczas tych obchodów. Duma tłustych wieprzy nie tylko w koloratkach, przyzwyczajonych do osobistego oddawania im hołdu przez najwyższe władze gmin, miast, powiatów, województw czy kraju poczuła się mocno urażona niższą rangą osoby całującej pierścienie. Mało tego! Wraz z nimi śmiertelnej obrazy doznali członkowie Stowarzyszenia Pamięci Jana Pawła II, które przyzwyczajone do wysokiej klasy darmowego cateringu wraz z noclegiem itp. zostali postawienie przed faktem skromniejszej niż dotychczas oferty dla papieskich imprezowiczów. Wysmarowali więc list otwarty do Wiceburmistrz Całus. Spójrzcie na ten język!
Tak potrafią kwiczeć wieprze, gdy koryta pragną lepsze: