niedziela, 1 listopada 2015

Zginąć jak bohater

Pewnie niewielu z nas rozmyślało o własnej śmierci. Jeśli tak, to pewnie każdy z nas chciałby, by śmierć nie tylko nie nadeszła zbyt szybko i była możliwie bezbolesna ale przede wszystkim by pozostała chociaż zauważona przez innych ludzi. Innymi słowy, nikt z nas nie życzyłby sobie śmierci przedwczesnej, bolesnej, długotrwałej i bezsensownej. Jeśli już zginąć to nie tylko szybko ale najlepiej też bohatersko. Niektórzy bohaterską śmierć postrzegają przez pryzmat patriotyzmu. Oddać życie za ojczyznę - to jest coś! Zginąć w obronie jej granic, jej porządku, bezpieczeństwa - prawdziwy heroizm. Niestety, może okazać się, że ojczyzna, której oddałeś życie nie miała... właściwego numeru, bo oddając życie za drugą czy trzecią RP możesz w czwartej czy piątej RP okazać się nie bohaterem a zdrajcą. Brzmi nieprawdopodobnie? Przypomnij więc sobie ludzi służących przez całe swe życie wojsku polskiemu. Szlachetne prawda? A teraz pomyśl, że jedynym polskim wojskiem było niedawno wojsko PRL, z gen. Jaruzelskim na czele. A ludzie strzegący polskiego porządku i bezpieczeństwa? Oni nie zawsze nazywani byli policjantami, choć też zdarzało się, że ginęli na służbie (ówczesnej) Ojczyzny. Czy dziś ktokolwiek rozpacza nad milicjantem, ormowcem, esbekiem? Jutro może okazać się, że twój patriotyzm jest passe a twoja śmierć - co najmniej niepotrzebna i bezsensowna. W jaki sposób można więc umrzeć jak prawdziwy bohater,  by nikt nigdy nie zakwestionował heroiczności twojej śmierci? Śmierć na służbie wojsku i policji jak widać odpada, gdyż za jakiś czas mogą zmienić się okoliczności, które zakwestionują jej bohaterstwo.

Jedyną prawdziwie bohaterską śmiercią na służbie, która nigdy nie była i nie będzie kwestionowana jest śmierć górnika. Każdy z górników bowiem liczy się z tym ryzykiem, codziennie decydując się pracować kilkaset metrów pod ziemią. Każdy z górników robi to nie tylko dla siebie lecz przede wszystkim dla swojej rodziny. Niestety, nie każdemu dane jest "tyle wyjazdów ile zjazdów". W ubiegłym tygodniu na naszej kopalni zginął Jacek, dwa lata młodszy ode mnie. Pozostawił w żałobie rodzinę i kolegów. Zginął pracując w ciężkich i niebezpiecznych warunkach, chcąc w ten sposób swojej rodzinie zapewnić jak najlepszy byt.  Tym bowiem różni się praca w kopalni od pracy w piekarni, na przykład. To nie jest robota dla tych, którzy tylko chcą zarabiać ale też dla tych, którzy liczą się z tym, że pod ziemią zostawią nie tylko swoje zdrowie ale i życie.

Jacek zginął jak bohater. Cześć Jego pamięci!

4 komentarze:

  1. Bardzo mi przykro z powodu tego co się stało. Proszę przyjąć moje najszczersze kondolencje.
    Niestety nie łatwo pogodzić się z tym co napisał Pan w swoim poście. No cóż... Nie pierwszy już raz zamieszcza Pan wpis, który pokazuje jak krótkowzroczną jest Pan osobą i jak wąskie są Pańskie horyzonty. Nie mam zamiaru bronić którejkolwiek grupy zawodowej, zwłaszcza przez pryzmat śmierci w pracy. Niemniej jednak, trudno oprzeć się wrażeniu (zwłaszcza w odniesieniu do drugiego akapitu), że próbuje Pan (na siłę) dorobić ideologię do tragedii jaką jest śmierć w pracy. Tak, tak... to przede wszystkim tragedia. Nie sądzę by ktokolwiek idąc do pracy zastanawiał się nad tym czy jego śmierć zostanie uznana za bohaterską. Dorabianie do tego ideologii o wyłączności górników na bohaterską śmierć jest niesmaczne. W czym gorsza jest śmierć np. strażaka, malarza, nauczyciela, kasjerki czy kierowcy??? Każda osoba, która ponosi śmierć w pracy jest bohaterem Panie Marku. Każdy kto ginie w pracy zasługuje na szacunek a wszelkie próby stopniowania lub oceniania tego pod kątem ważności są po prostu przykre...

    Pozdrawiam,

    masterkosa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szanowny Panie,

    Rozumiem Pańskie zniesmaczenie. Nie chciałem wywyższać czyjejkolwiek śmierci, bo ta jest dla wszystkich jednakowa. Jednak okoliczności jej powstania są różne i zależą m.in. od rodzaju wykonywanej pracy. Zgadzam się z Panem, że każda śmierć w pracy zasługuje na szacunek i żadna nie jest w niczym gorsza ani lepsza od innej. Chciałem jedynie zwrócić uwagę na wyjątkowość pracy górnika. W odróżnieniu od żołnierza, który pozostaje w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia wyłącznie w czasie działań wojennych czy strażaka, który naraża swoje życie wyłącznie w czasie akcji ratunkowej górnik ryzykuje życiem codziennie, od zjazdu do wyjazdu. I podobnie jak w przypadku żołnierza czy strażaka jest to jego świadomy wybór, motywowany chęcią zapewnienia jak najlepszych warunków swojej rodzinie, przywiązaniem do zawodu a często także tradycjami rodzinnymi. Od stuleci górnictwo jest jednym z najbardziej niebezpiecznych zawodów, pomimo stosowania coraz lepszych zabezpieczeń i procedur bezpieczeństwa. Nie da się bowiem w pełni przewidzieć ruchów górotworu. Nie zmienia to faktu, że bohaterską postawą mogą się pochwalić również strażacy, policjanci, GOPR-owcy i zawodowi żołnierze z lotnikami włącznie ;-)

    Z wyrazami należnego szacunku,

    OdpowiedzUsuń
  3. Panie Marku,

    Nie chcę licytować się na stopień ryzyka w pracy, ani tym bardziej na ilość ofiar. Nie mogę się jednak zgodzić z tym, że żołnierze lub strażacy ryzykują wyłącznie w czasie działań wojennych lub akcji ratowniczych. Proszę pomyśleć o np. pilotach, żołnierzach obsługujących składy amunicji i uzbrojenia lub tych którzy spędzają TYSIĄCE (!!!) godzin na strzelnicach. O strażakach wolę nawet nie wspominać. Strażakiem czy żołnierzem nie przestaje się być z chwilą przebrania się z munduru w ubranie cywilne. Pozostaje się nim 24h na dobę 7 dni w tygodniu. Przyznaję, że zawód górnika jest bardzo niebezpieczny (bodajże drugi w rankingu zawodów niebezpiecznych - zaraz po rolnictwie). Niemniej jednak dziwi mnie wywyższanie tej profesji z uwagi na ryzyko poniesienia śmierci w pracy. Nie wypada. Tylko tyle i aż tyle...

    Pozdrawiam,

    masterkosa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że w czasach gdy górnika, który ciężko pracuje z narażeniem życia bardzo często zrównuje się z górniczym związkowcem, którego działania ograniczają się głównie do walki o utrzymanie przywilejów docenienie wyjątkowości tej profesji może dziwić.
    Celem mojego artykułu było wyłącznie docenienie zawodu górnika, którego w dobie "dopłacania do węgla" nie docenia już prawie nikt. Nie miałem na celu urażenia dumy przedstawiciela jakiejkolwiek innej grupy zawodowej, w której praca także wiąże się z narażaniem życia (czasami częściej niż to nam się wydaje). Gdy dla większości społeczeństwa zawód górnika wydaje się równie potrzebny jak zawód żołnierza dla pacyfisty proszę o odrobinę zrozumienia i wyrozumiałości, jeśli nie byłem wystarczająco obiektywny. Tylko tyle i aż tyle.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń