środa, 19 marca 2014

Sumienie schodzi na psy

Kościół najgłośniej krzyczy wtedy, gdy ma nieczyste sumienie. A w sprawie zwierząt zawinił chyba więcej niż w kwestii wypraw krzyżowych i polowań na czarownice razem wziętych.

   Kler rzymskokatolicki w Polsce nie ustaje w hodowaniu sobie nowych wrogów. Jak wiadomo, ciągłe mobilizowanie wiernych do walki zapewniło mu długowieczność i ma on świadomość tego faktu. W zeszłym roku po długoletniej walce z lewicą wymyślił sobie jako wroga „ideologię gender" (patrz tekst powyżej). 
W tym roku hitem sezonu łowieckiego dla działaczy katolickich i kościelnych mediów są tzw. animal studies, czyli badania nad zwierzętami i ich relacjami z ludźmi. Cóż zdrożnego jest w zajmowaniu się zwierzętami? A co złego było w badaniu uwarunkowań ludzkiej płci?! No właśnie...
Odkąd oświecenie wyzwoliło ludzki umysł z oków kościelnych, etyczne myślenie i działanie zrobiło zaskakujące postępy. Oskarżono, napiętnowano i w różnym stopniu zniesiono także poddaństwo, niewolnictwo, przemoc ekonomiczną, rasizm, dyskryminację płciową i wiele innych okropnych rzeczy, które przez tysiąclecia znajdowały wsparcie i ochronę religii. Wreszcie w drugiej połowie XX wieku ludzkość zaczęła wyraźniej dostrzegać także zwierzęta – teraz jako coś więcej niż narzędzia pracy lub kotlet na talerzu. Zaczęto debatować o prawach zwierząt i choćby częściowym ich wyzwoleniu z brutalnych warunków życia (i śmierci) pod egidą człowieka.
Ten proces moralnej emancypacji ludzkości nie mógł przejść niezauważony przez kościelną hierarchię. Zawsze próbowała go powstrzymać, albo choć opóźnić. Walka z „ideologią gender" ma za zadanie m.in. zahamować równouprawnienie kobiet. Atak na badania nad zwierzętami to proces sparaliżowania rozumnego namysłu nad relacjami łączącymi człowieka z innymi zwierzętami, a także nad zwierzęcą naturą, która w zdumiewającym czasem stopniu przypomina naszą, ludzką. Podniesienie statusu zwierząt jest dla doktryny kościelnej śmiertelnym zagrożeniem, bo podważa naukę o wyjątkowości ludzkiej duszy i dyskredytuje panowanie człowieka nad całym „stworzeniem". Kościół jest przerażony, gdy ludzkie sumienie dosłownie „schodzi na psy" oraz inne zwierzęta i dostrzega w relacji z nimi ważny temat moralny. Stąd wściekła walka z wszelką wiedzą i wszelkim postępem w tej dziedzinie.
A czym właściwie zajmują się badania nad zwierzętami, w tym także te, które nie byłyby czystą zoologią? Należy do nich antrozoologia, interdyscyplinarna nauka o interakcjach człowieka i innych zwierząt, która czerpie z zoologii, antropologii, medycyny i psychologii. Zajmuje się m.in. emocjonalnymi więzami łączącymi człowieka i zwierzęta, obecnością zwierząt w społeczności ludzkiej i jej różnych aspektach w zależności od danej ludzkiej kultury, a także obecnością zwierząt w strefie miejskiej, kwestiami etycznymi relacji ludzko-zwierzęcych, problemem istnienia umysłu i osobowości u różnych gatunków zwierząt itp., itd. Jak widać jest to ogromne pole do badań, a wiedza ludzka dopiero na nim raczkuje. Bo przecież jesteśmy dopiero u początków badań nad językiem delfinów czy ptaków, a także życiem społecznych różnych gatunków zwierząt. Dopiero od niedawna wiemy, że wiele zwierząt ma niezwykle rozbudowane życie uczuciowe, w tym empatię. Dla Kościoła wszystko to tymczasem jest podejrzane i niebezpieczne. No bo jeśli delfiny mają rozum i język, to co można powiedzieć o ich duszy? A jeśli ją mają, to czy za nie także umarł Jezus, czy może mają jakiegoś delfiniego zbawiciela? A może nie upadły dotąd w grzech i wybawienia nie potrzebują? To dopiero byłby problem teologiczny!
W atakach na wyraźniejsze przejawy empatii ludzko-zwierzęcej przoduje tygodnik katolicki „Gość Niedzielny", a w nim niejaki Franciszek Kucharczak, redaktor specjalizujący się w tej dziedzinie. Katolickie media zawyły ze wściekłości, gdy Instytut Badań Literackich zdecydował o organizacji konferencji pt. „Zwierzęta i ich ludzie. Zmierzch antropocentrycznego paradygmatu". Nie trudno zauważyć, że dla Kościoła wszelkie rozważania o tym, że może jednak człowiek nie jest pępkiem świata, pozostają piekielną herezją.

Źródło: http://faktyimity.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz