"...Niedziela będzie dla nas"! Tak właśnie brzmią słowa znanej piosenki, którą podśpiewują sobie zarówno związkowcy z "Solidarności", którzy złożyli w Sejmie projekt ustawy zakazującej handlu w niedzielę, jak i katoliccy duchowni, którzy pod płaszczykiem troski o dobro rodziny chcą ograniczyć jej swobody obywatelskie tylko po to, by skierować tłumy trwoniące majątek w galeriach handlowych na właściwą ich zdaniem, drogę - do ław kościelnych a ich niedzielny budżet - do koszyczków krążących między kościelnymi ławkami. Nikt bowiem nie próbuje zaprzeczać, ze jednymi z najpopularniejszych niedzielnych rozrywek Polaków są weekendowe zakupy właśnie. Zresztą, liczby mówią same za siebie. Jedna piąta tygodniowych dochodów super- i hipermarketów generowana jest tylko w niedzielę. Czy zatem ktokolwiek kogoś zmusza do pracy w tym dniu? Nie sądzę. We wszystkich ogłoszeniach o pracę wyraźnie wskazane są proponowane warunki pracy. System zmianowy, czterobrygadowy, normowany lub nie normowany czas pracy, etat lub część etatu - do wyboru, do koloru. Każdy człowiek przyjmując warunki pracy i płacy zaproponowane przez pracodawcę godzi się na nie. Całkowicie dobrowolnie! Co prawda trudno nie zgodzić z argumentem związkowców, że praca w niedzielę, zamiast np. wypasionego obiadu u teściów, zakrapianego grilla u znajomych czy chociażby przysłowiowego "leżenia bykiem" przed telewizorem jest dla człowieka jakąś uciążliwością. Jednak powtórzę raz jeszcze: Każda z osób pracujących w niedzielę i święta godzi się na to dobrowolnie. A weekendowe hobby Polaków, którzy pomiędzy zakupami odwiedzają pasaże handlowe, punkty usługowe, przysklepowe kina, sale fitness, restauracje, kręgielnie itp. Czy ktokolwiek uważa, że pozostawienie czynnych usług i rozrywek w pasażach przy zamkniętych hipermarketach nie spowoduje spadku zainteresowania nimi? Komu będzie się chciało jechać na obrzeża miasta tylko po to, żeby coś zjeść, odwiedzić salon fryzjerski czy kantor wymiany walut, jeśli podobne punkty istnieją w pobliżu, bez konieczności dojeżdżania do wszelakich "galerii". Likwidacja niedzielnego handlu w hipermarketach w praktyce zlikwiduje większość usług i rozrywek dostępnych dla robiących niedzielne zakupy w tzw. galeriach handlowych. I rzecz najważniejsza: Myślenie, że zamknięcie super- i hipermarketów w niedzielę spowoduje, że tłumy polskich rodzin nagle skierują swe kroki do kościołów jest naiwnością. Ci bowiem, którzy w ciągu całej niedzieli nie znajdowali czasu by poświęcić godzinę na odwiedzenie świątyni nadal będą mieć do niej "pod górkę". Niestety wiele polskich rodzin zamiast niedzielnych zakupów w jakimś "Carrefourze" czy "Auchanie" itp. będzie zmuszona korzystać z "Żabki" itp. To właśnie właściciele małych, osiedlowych sklepików mogą radośnie zaśpiewać "Niedziela będzie dla nas!". Tylko czy o to właśnie chodziło szanownym wnioskodawcom?
Luźne myśli i przemyślane opinie, komentarze, emocje, uczucia i marzenia związane nie tylko z polityką. Proza, poezja, zapomniane fotografie, spotkania które warto pamiętać, ludzie o których warto wspomnieć i wydarzenia, obok których nie sposób przejść obojętnie. Życzę miłej lektury. / Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy blog niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu. /
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz