W naszym zmurszałym grajdołku,
szumnie zwanym Miastem Pokoju czas toczy się leniwie. Szczęśliwcy rano
jadą do pracy a mniej szczęśliwi idą wtedy do "pośredniaka" albo od razu
na ławkę, gdzie od rana siedzą już emeryci, renciści oraz amatorzy win
wszelakich. Po godzinach pracy to wszyscy mają ten sam problem oprócz
korków i problemów ze znalezieniem miejsca do parkowania, rzecz jasna.
Mianowicie chodzi o to, jak spędzać wolny czas w Oświęcimiu, by nie
siedzieć ani na ławce z browarem w ręku ani w fotelu przed telewizorem,
trzymając w ręku pilota. Można oczywiście uprawiać jakiś sport ale pod
warunkiem, że nie jest to ani pływanie ani kolarstwo. W tej dziurze
popływać to można sobie w wannie, ewentualnie w fontannie a kolarstwa po
oświęcimskich ścieżkach rowerowych nie polecam na rowerze innym niż
dobry "góral na resorach". W przeciwnym razie kolarzowi mogą wypaść nie
tylko plomby ale i całe uzębienie. Można co prawda pojeździć sobie na
stacjonarnym rowerku w którejś z dusznych siłowni lub poskakać sobie na
fitnessie, choć zapach niektórych współużytkowników takich przybytków
można za darmo poczuć w zatłoczonym autobusie lub na wspomnianej już
ławce. Cóż więc pozostaje? Kultura. Po oświęcimsku KULTtura. Są co
prawda wyświetlane w kinach seanse, nawet takie "w trzy de", choć dla
wytrawnych "kinomaniaków" większość z nich jest tylko do jednej "d."
Opera? Teatr? Zapomnij! Muzyka? Jest muzyka a nawet śpiew. Raz do roku
nasz grajdołek nawiedza folklorystyczny "Tydzień kultury beskidzkiej",
poza którym mamy tylko muzykę poważnie brzmiącą, czyli sakralną muzykę
organową w kościele lub niepoważnie brzmiące "Jackowe granie". Też w
kościele.
Zresztą
oświęcimska KULTtura tak zawładnęła umysłami włodarzy Oświęcimia, że
bez księdza po prostu się nie da. Kulturalna oświęcimska impreza musi
bowiem obowiązkowo być organizowana przez księdza, w kościele i dla
księdza (szczególnie św. Jan Paweł II idealnie do tego nadaje, choć
Patron Miasta Oświęcim Giovanni don Bosco - też święty - również nie
jest zły jako inspiracja wydarzeń kulturalnych w mieście). Tylko w
ostatnich tygodniach mieliśmy do czynienia z takimi KULTturalnymi
imprezami, jak kościelny koncert pt. "Wielkość w przemijaniu" na cześć
św. Jana Pawła II, pod patronatem Starosty oświęcimskiego i Prezydenta
Miasta Oświęcim, koncert w Rajsku pt. "Śpiewajmy naszemu świętemu" (temu
samemu), pod patronatem m.in. Prezydenta Miasta Oświęcim i Wójta Gminy
Oświęcim" a wkrótce czeka nas bardzo okrągła (200 lat) urodzinowa
impreza jednego świętego Włocha, który mimo, że za życia nie był nigdy w
Oświęcimiu, dwa lata temu został kolejnym (po św. Jacku) patronem tego
miasta. Będzie się więc działo i w dniu urodzin i w czasie "poprawin".
Wszystko to będzie oczywiście objęte patronatem najwyższych władz
miasta. A to - niestety - kosztuje. Tyle że nie organizatorów tych
imprez a nas, podatników. Tak! Patronat Starosty nad w/w koncertem
kosztował 1500 złotych. Prezydent Chwierut okazał się przy tym
dwukrotnie hojniejszy (3000 złotych). Rajski koncert na cześć świętego
Papieża - Polaka zadłużona Gmina Oświęcim dofinansowała w wysokości 1680
złotych. Strach nawet pytać o wysokość miejskiego dofinansowania do
salezjańskich obchodów dwusetnych urodzin założyciela zakonu Salezjan,
który oprócz tego jest także patronem naszego grajdołka. Tradycyjna
trzydniowa impreza to nie są tanie rzeczy! A wszystko to pod
płaszczykiem dotowania kultury w mieście, w powiecie i w gminie.
A
jak się komuś to nie podoba? Póki co, pozostaje mu jedynie sączyć browara na
jednej z nielicznych pustych ławek w mieście uważnie wypatrując patrolu
straży miejskiej, niestrudzenie tropiącego ławkowych piwoszy. Nic ponad
to. Dotowany z miejskiej kasy Life Festival Oświęcim dla większości
mieszkańców miasta wciąż pozostaje zbyt kosztowny a tańszy oczywiście
być nie może, gdyż pan Darek Maciborek jak wiadomo, księdzem nie jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz