poniedziałek, 24 lutego 2014

Oświęcimskiej władzy jazda palcem po kolejowej mapie

Kilkanaście miesięcy temu pojawił się cień nadziei na połączenie miasta Oświęcim z resztą cywilizowanego świata za pomocą nowoczesnej linii kolejowej, łączącej Tychy, Bieruń i Oświęcim, zwanej Szybką Koleją Regionalną (SKR). 
Docelowo SKR miałaby łączyć Oświęcim także z Krakowem.

Jak bardzo potrzebne jest to połączenie nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Już dziś na trasie Tychy - Oświęcim podróżuje w obie strony kilka tysięcy mieszkańców obu powiatów. Mimo tego, linie autobusowe są... likwidowane, jak chociażby niedawno oświęcimska "46", kursująca na trasie Bieruń - Oświęcim Kościół, pozostawiona jedynie w niedziele i święta. 
Powoduje to zagęszczenie i tak dużego ruchu samochodowego na drodze krajowej nr 44 Oświęcim - Tychy. 

Dane przedstawione przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad mówią wprost: jeśli nic się nie zmieni, za 10 lat "44" stanie się nieprzejezdna.

Nasi samorządowcy (wraz ze śląskimi kolegami) wymyślili więc rozwiązanie, które jak się okazuje, jest równie realne jak Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022 na oświęcimskim zimowym orliku.

By móc cokolwiek zrobić w tym temacie trzeba zlecić sporządzenie fachowego planu, w którym punkt po punkcie określone zostanie to, co konkretnie jest do zrobienia, przewidywany termin oddania poszczególnych etapów inwestycji oraz ich szacunkowy koszt. Innymi słowy, potrzebne jest "studium wykonalności". 

PKP PLK zdążyło (sic!) oszacować, że koszt wykonania studium wykonalności w zasadzie dla całego projektu powinna się zamknąć w kwocie pół miliona złotych, czyli w przeliczeniu na nasze - jeden szalet.

To że studium wykonalności jeszcze nie ma może nie dziwić, wszak do olimpiady (nawet tej hipotetycznej) jeszcze daleko. Dziwi natomiast fakt, że jeszcze nie ustalono nawet kto ma sfinansować to studium wykonalności (!), co powoduje, że jesteśmy wciąż tam, gdzie nawet marzenia o cywilizowanej kolei nie dochodzą do skutku.

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz